wtorek, 16 czerwca 2015

Klasyka klasyki?

Fragment „Impresja – wschód słońca” Claude'a Moneta

     Kilka razy zdarzyło mi się prowadzić warsztaty. Różnego typu i z różnymi grupami. Parę razy nawet, pod wpływem ostatniej zmiany podstawy programowej trafiłam do maturzystów, którym robiliśmy z koleżankami warsztat z odczytywania kodów kulturowych. Na jednych z takich ćwiczeń usłyszałam:
  
Bo ci artyści to teraz jakieś dziwactwa robią, jakby nie mogli malować klasycznie tak jak impresjoniści.

     Przyznam szczerze, że za pierwszym razem wybór impresjonistów mnie zaskoczył, przy kolejnych grupach z różnych szkół zaczął mnie zastanawiać. Bo dlaczego uparli się akurat na ten nurt? Dlaczego akurat impresjoniści? Początkowo nawet mnie to rozczuliło, że właśnie ci artyści są przedstawiani jako statyczni malarze klasycy. Przy kolejnych takich uwagach, zwłaszcza na jednym forum internetowym (tytułującym się jako forum o tematyce sztuki współczesnej) poczułam się jakoś tak nieswojo.

     Ale o co chodzi, co jest nie tak?

     Cóż, od czego by zacząć, kojarzycie Moneta, prawda?

     Oczywiście, że tak, w końcu Claude Monet jest bardzo popularny. Nawiązania do niego trafiają się w filmach i grach, a re-printy jego dzieł znajdziemy na kubkach, zeszytach czy ubraniach. Być może ktoś z Was jadł nawet ciasto w stylu Moneta. Bo to już taki klasyk w sumie…

I ty możesz ubrać się w Moneta!


     I tu wracamy do stwierdzenia z początku – tak, Monet to klasyk, tak jak klasykiem nazwiemy Beuysa, Kozyrę czy Hirsta. A jednak przy podawaniu „klasycznych twórców sztuki klasycznej” nie podamy nikogo z tej trójki. Tak samo, jak żaden znawca sztuki nie poda Moneta. 

     Ale dlaczego właściwie?

     Ponieważ Monet, tak jak i inni impresjoniści, przekroczył pewną granicę, której w tamtych czasach nie przekraczano – zamiast malować jeden do jeden odtwarzając rzeczywistość, oddawał na płótnach swoje ulotne wrażenie przedstawianego widoku. 

     Stąd na jego obrazach rozedrgane plamy, „niedbale” rzucone kolory, obrazy bardziej wrażeniowe niż realistyczne. Gdzie majstersztyk? Gdzie z pietyzmem oddane szczegóły?! pytali oburzeni krytycy. Nie ma, bo też i nie na nich zależało impresjonistom. Oni chcieli czegoś nowego, chcieli skończyć z akademizmem, z monotonią ćwiczeń, powielaniem tematów, które stawały się po prostu nudne i banalne. Impresjoniści pragnęli powiewu świeżości i dali go inspirując kolejne pokolenia do tego stopnia, że… dzisiaj są uznawani za przełomowych w zmianach w sztuce XIX wieku. Tak, to właśnie o nich, o impresjonistach, mówi się jako o tych co dali bezpośrednie fundamenty pod modernizm i awangardę, a za nimi (nie)słynne Czarny kwadrat na białym tle Malewicza czy Fontannę Duchampa

     I nie jest to żadna nadinterpretacja  swoim wyjściem poza dotychczasowe stonowane barwy, czyste formy oraz gładkie, wypieszczone powierzchnie, przy jednoczesnej próbie uchwycenia tematu „niemożliwego” jakim własne odczucie czy wrażenie, impresjoniści zapoczątkowali poszukiwanie nowych form i tematów w sztuce. Można nazwać ich spokojnie „anarchistami” – dotąd abstrakcyjne pojęcia personifikowano lub używano szerokiej ikonografii, teraz, można było je oddać za pomocą samej formy, co z powodzeniem kontynuowali ekspresjoniści i inni moderniści. W tym ci z nurtu abstrakcji geometrycznej.  

     Można by powiedzieć, że obraz (nomen omen Moneta) od którego wzięła się nazwa nurtu czyli Impresja – wschód słońca został dosadniej skrytykowane niż niejedno dzieło współczesne dzisiaj. Luis Leroy, francuski krytyk współczesny Monetowi pisał o jego obrazie tak:

Malowany papier na tapety w studium embrionalnym jest czymś doskonale skończony w porównaniu z tym widokiem.

     Paradoksalnie obraz ten wywołał podobny krzyk dopiero sto lat później – kiedy został zrabowany z paryskiego Muzeum Marmottan. Tym razem środowisko krzyczało z powodu innego rodzaju świętokradztwa – już nie mieliśmy do czynienia z malarskim bluźnierstwem, tylko ze zrabowaniem skarbu narodowego.

Taki niewinny obraz, a tyle krzyku...
A ten obraz (Stanislas Lépine Port w Caen, ok.1859) powieszono w zestawieniu z przełomowym obrazem
Moneta na pierwszej z samodzielnych wystaw impresjonistów żeby nadać jej mniej rewolucyjny rys - wyszło odwrotnie, zestawienie to tylko 
uwydatniło różnice miedzy tym co proponowali impresjoniści a tym co robili malarze salonowi.

     Na koniec dodam, że Monet nie był oczywiście pierwszym skandalistą w sztuce, od skandalu nie stronił choćby Michał Anioł. Niemniej przełom który wywołali w sztuce impresjoniści, zmusza mnie do podważenia ich statusu „totalnej klasyki” zwłaszcza, gdy w myśl za tym ma iść realistyczne i pietystyczne odtworzenie świata. O wcześniejszych klasykach-skandalistach może będzie kiedy indziej, w następnej notce myślę, że przejdę do bardziej nam współczesnych twórców.